Kiedy urodziłam Antka, zachwycałam się jego umiejętnościami, piękną, kształtną buźką i faktem, że udało się to co planowaliśmy- pierworodny, wymarzony SYN. Powtarzałam wtedy jednak..." zacznie raczkować będzie weselej" , "zacznie mówić będzie łatwiej" , " pójdzie do przedszkola więcej popracuję". Życie jednak weryfikuje wszystko i wraz z kolejnymi urodzinami, zerwanymi kartkami w kalendarzu uświadamiam sobie jak życie ucieka przez palce. Czas, który nigdy nie wróci, chwile tak piękne, że ma się ochotę płakać ze wzruszenia... Zrozumiałam, że nie ma na co czekać, a doba powinna być trzy razy dłuższa.
Druga ciąża, podwójne macierzyństwo- inny wymiar
Niebłagalnie płynący czas uświadomił mi, że na ma na co czekać. Wiedziałam, że nie będę spieszyła się do kolejnych kroków, etapów w życiu moim, moich dzieci, mojego męża. Trzeba żyć Tu i Teraz. Brać garściami i cieszyć się każdym dniem, uśmiechem.
Kiedy na łóżku porodowym, powiłam Marię na świat, nie myślałam już " teraz tylko dojść do siebie i z górki". Czułam się fatalnie, to prawda ale podświadomie łapałam te chwile. Zabrzmi to może głupio ale napawałam się połogiem, chwilami z nią sam na sam w szpitalu. Teoretycznie była to moja ostatnia ciąża, ostatni pobyt jako rodząca na oddziale. Życie zweryfikowało jednak ten czas i radość nie trwała długo, gdy pojawiły się problemy ze zdrowiem Marie- ale dziś nie o tym.
Wróciłam z córką do domu, gdzie czekał na mnie mąż i ponad trzyletni syn. Dotarło do mnie, że przecież nie tak dawno, w tym foteliku samochodowym, pod właśnie tym kocykiem pierwszy raz wnosiliśmy Antoniego do domu... Zabolało. Bardzo.
Nie tracę czasu, żyję i cieszę się chwilą
Powiecie " zazdroszczę jej tego optymizmu"- gdzie tam! Ja też mam kryzysy, złe chwilę, gryzę jak osa, drę się i krzyczę, że wywiozę dzieci do dziadków. To chyba ( ?!) normalne. Szybko przychodzi jednak opamiętanie i tłumaczę sobie, że jestem tylko człowiekiem i mimo wielkiej miłości i szczęścia mogę mieć gorszy dzień. Staram się jednak ekspresowo wziąć w garść i iść do przodu uśmiechnięta. Nauczyłam się częściej przyznawać do błędu, przepraszać, odpuszczać. Tak mi łatwiej. Staram się nie kończyć dnia w gniewie, bez zgody. Po co tracić czas na smutki i nerwy, uśmiechając się zdecydowanie lżej mi na sercu.
Mam magiczną parkę i czuję ogromną radość
Będąc w drugiej ciąży ciągle powtarzano mi, że teraz muszę mieć córkę. Wkurzało mnie to strasznie. Zawsze ale to zawsze uważałam i uważam, że absolutnie najważniejsze jest ZDROWE dziecko. Nie ma nic cenniejszego. Od jakiegoś czasu jednak zaczynam rozumieć o co chodzi w tej radości z tak zwanej Parki. To magia serio. Odkrywa się nowy wymiar, nieznane. Wychowuje się dwie płci. To szalenie ciężki zadanie. Wychować kobietę i porządnego mężczyznę. Los postawił przed nami trudne, a zarazem szalenie piękne zadanie. Ja jako matka jestem dumna i szczęśliwa, że dane jest mi doświadczyć ich wychowywania, choć śmieję się, że teraz zakupy odzieżowe trwać będą wieki... coś dla mnie, dla Arka, dla Antka i Marii. Muszę oblecieć każdy dział- ale czyż to nie przyjemne? Doświadczam samochodów, lalek, dinozaurów, wróżek, różu, granatu, wszystkich kolorów tęczy. MAGIA.
Łapię chwilę, żyję dniem!
Żyć chwilą, o to właśnie chodzi.
OdpowiedzUsuń;)
UsuńCzasami przeraża mnie, że czas tak szybko ucieka. Czasami żal mi, że młodość już nigdy nie wróci i że powinnam cieszyć się, z tego co jest teraz, bo za dziesięć lat będę tęskniła za tym, co jest teraz. No i smuci mnie to, że te chwile kiedy nasze dzieci są takie malutkie i bezbronne wracają bezpowrotnie.
OdpowiedzUsuńdokładnie, stanowczo za szybko ;)
UsuńKażda normalna mama (taka, która zajmuje się dziećmi ;)) ma kryzysy. To normalne :) Ja też staram się zawsze skończyć dzień spokojnie (nawet jeśli dzień był pełen nerwów).
OdpowiedzUsuńMam tego świadomość, moja starsza córcia za rok pójdzie do szkoły kumasz to do szkoły, a dopiero co się rodziła. Ale niestety często rzeczywistość nas przytłacza i choć bardzo się staram wygospodarować jak najwięcej czasu dla moich dziewczynek to łatwo nie jest gdy wracasz z roboty i wchodzisz do domu do roboty, bo pranie, sprzątanie i obiad same się nie zrobią, a szkoda.
OdpowiedzUsuńszkołaaaaa..... jeju.. teraz to doznałam szoku
Usuń