Wczoraj wróciłam do domu. Jak mi tu dobrze, w moim łóżku, pościeli, po kąpieli ( włosy chyba myłam 3 razy), z Mężem u boku.
Wszystko zaczęło się w piątek, brzuch stwardniał mi z 15 razy, czułam
przy tym silne uczucie rozpierania.. A. wrócił wcześniej z pracy, by
obejrzeć mecz o 20. Jednak ja przed 20 zadzwoniłam do mojego gin., który
zalecił bym pojechała do szpitala, bo może się to skończyć źle.
Zalecił, też bym się spakowała. W szpitalu od razy zostałam przyjęta na
oddział. Podłączono mnie pod Ktg, które dzięki Bogu nie wykazało
skurczy. Dostałam 24h. kroplówkę, masę leków. Napięcia powtórzyły się w
nocy i nad ranem. Później już ustały.. Codziennie sprawdzali serduszko
Antosia, miałam notować ruchy 3 razy dziennie.
Kroplówki są dla mnie straszne, głównie jeśli chodzi o wenflon. Nie
potrafię funkcjonować z tym cholerstwem w nadgarstku. Zachowywałam się
jakbym ją miała w gipsie, prawie nią nie ruszałam. Jak musiałam iść do
toalety z kroplówką, robiło mi się słabo, bo moja krew z wenflonu
wypływała i wpływała do kroplówki. ( co widać na zdjęciu ) Masakra.
Proszę nie komentować wyglądu i atrakcyjnej fryzury ;P ;P
Poznałam szpital cały. Słyszałam na jego temat wiele negatywnych
opinii. Jednak muszę przyznać, że nie jest tak źle. Porodówka jest
bardzo fajna. Nowoczesny sprzęt, piłki, worki itp. Położne są bardzo
miłe. Kilka zmian położnych przewinęło się przez mój pobyt i każda była
sympatyczna, ciepła, pomocna. Od soboty aż do poniedziałku dyżur miał
mój lekarz, także czułam się jeszcze lepiej. W poniedziałek poznałam
ordynatora, o którym chodzą opinie tragiczne. Był na obchodzie, a
później badał mnie. Okazał się być normalnym człowiekiem. Owszem bez
zbędnych uśmiechów, ale uspokajał mnie, mówił, że wszystko będzie
dobrze. ( Jednak samo badanie było straszne, bolesne jak cholera, w
dodatku sprzętem za czasów Gierka chyba.. - teraz wiem czemu chodzę
prywatnie do lekarza- on używa jednorazowych, plastikowych wzierników, a
nie metalowego, zimnego, wielorazowego sprzętu).
Popytałam położnej co muszę mieć dla siebie i dla dziecka do porodu.
Dla Antka muszę jedynie zabrać pampersy, chusteczki nawilżane i krem na
odparzenia, to wszytko. Ciuszki na wyjście przywieźć dopiero jak będzie
wypis, żeby ciuszki nie przeszły " szpitalnymi bakteriami".
Dla siebie muszę mieć wszytko ;)
Jednak ja nie brałam pod uwagę rzeczy typu: sztućce, talerz.
Dodatkowo wiem, że na bank, jednak, wezmę stanik do szpitala. Podczas
pobytu na jeden dzień zdjęłam, i piersi mnie bolały, jakoś podrażnione
były, a co dopiero po porodzie, przy karmieniu. Podkłady na łóżko..
Położna mówi, że na łóżko pójdzie mi ich ze 3, ale też będą potrzebne na
piłki, worki itp.. Podusię muszę mieć swoją, bo te szpitalne pościele
to porażka, nie mogłam na nich spać. Koszule hmm ze 3 to minimum.. Na
oddziale jest tak duszno, nawet przy otwartym oknie, że nie da się
oddychać.. Poci się człowiek niemiłosiernie. Jedynie zapomniałam
spytać, czy oni dają jednorazową koszulę do porodu, czy muszę mieć
swoją.. hmm..
To tyle co pamiętam na tą chwilę. Idę się położyć ;))
Dziękuję wszystkim za miłe słowa, wsparcie. ;*
Przywrócony post/ Po szpitalu
pannaoceanna
czerwca 11, 2013

pannaoceanna
Mama Antka i Mańki. Szczęśliwa żona. Niepoprawna optymistka. Mistrzyni kuchennych rewolucji na talerzu .
Polecane posty
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Nie wyrażam zgody na kopiowanie zdjęć i tekstu, przetwarzanie (w całości lub części)bez mojej zgody. Obsługiwane przez usługę Blogger.

0 komentarze:
Publikowanie komentarza
Dziękuję za komentarz i zapraszam ponownie w moje skromne progi ;) ;)